
Wystarczy przypomnieć sobie młodą kobietę z powiększającym się guzem na karku, kryjącym odradzającego się rozwścieczonego indiańskiego szamana Misqumacusa, aby uśmiechnąć się z sentymentem. Wystarczy przywołać scenę powrotu najpotworniejszych indiańskich demonów w „Zemście Manitou” i „Duchu zagłady” oraz rumuńskie wampiry strigoi z „Krwi Manitou”, aby utwierdzić się w przekonaniu, że popularny cykl powieściowy Brytyjczyka to jeden z ciekawszych cykli grozy jakie kiedykolwiek napisano.
Przez długi czad słyszeliśmy, że „Armagedon” będzie ostatnią częścią serii. Masterton żartobliwie powtarzał, że Harry Erskine ma już swoje lata i najwyższa pora pozwolić mu przejść na „emeryturę”, dać odpocząć od ciągłych walk z Misquanacusem. Cóż, wreszcie doczekaliśmy się tej ostatniej części.
Reszta TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz