Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fragmenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fragmenty. Pokaż wszystkie posty

27.10.09

"CITY 1"

Za sprawą wydawnictwa Forma 30 października światło dzienne ujrzy antologia opowiadań grozy CITY 1. Oficjalna premiera odbędzie się na imprezie NECROPARTY. Wspominałem już, że książka będzie zawierać około dwudziestu tekstów i że pośród nich znalazł się i mój. Poniżej zamieszczam fragment tegoż opowiadania, zatytułowanego SPOTKANIE PO LATACH.

***

Na przemian otwierałem i zamykałem oczy, usiłując nie krzyczeć z rozkoszy. Sufit znajdował się wysoko nad moją głową. Tonął w mroku. Mimo to, w pewnym momencie wydało mi się, że coś dostrzegłem. Coś dziwnego, niewyraźnego, ciemnego. Kamila ujeżdżała mnie coraz szybciej, zupełnie jak w moim ostatnim śnie. Czułem, że za moment eksploduję. Ponownie zamknąłem na chwilę oczy, jęknąłem głośno, po czym z powrotem je otworzyłem. Ciemne kształty zwisały głową w dół z sufitu; małe, czarne, włochate. Były ich setki, a może i tysiące. Zadrżałem czując, jak krew odpływa mi z twarzy. Kamilą targnął potężny dreszcz. Jęknęła głośno, najwyraźniej dochodząc do punktu kulminacyjnego. Ani na sekundę nie zwolniła szarży. Jej ciało wygięło się w tył. Czułem jak jej włosy pieszczą moje łydki.

Byłem jak w transie. Ściskając piersi Kamili poruszałem rytmicznie biodrami. Wchodziłem w nią tak głęboko jak tylko się dało. Pieściłem dłońmi jej ramiona i szyję, a potem znów ściskałem piersi. Od czasu do czasu, w szale rozkoszy, spontanicznie spoglądałem na sufit.

W pewnej chwili dostrzegłem, że jedno ze skrzydeł drgnęło, rozpostarło się, po czym z powrotem owinęło się wokół czarnego ciała.

O kurwa, pomyślałem, nietoperze. A potem i mnie dopadły dreszcze. Zbliżał się finał. Kamila jęczała teraz za każdym pchnięciem, głośno, coraz głośniej. Jej paznokcie wbijały się w moją klatkę piersiową i sutki.

- O tak! – krzyczała. – Szybciej! Szybciej!

***

Coś przeleciało nad moją głową w momencie gdy wytrysnąłem. Wydarłem się na całe gardło, po części z powodu siły orgazmu, jakiego doznałem, a po części z obrzydzenia. Kobieta miała zamknięte oczy, dygotała. Opadła na mnie z taką siłą, że na moment straciłem oddech. Liżąc moją klatkę piersiową cichutko jęczała. Mój członek wciąż tkwił w jej muszelce, twardy, gotowy by wystrzelić ponownie. Nie potrzebowałem żadnej przerwy, czułem się jak młody Bóg.

Zlany potem zerknąłem na sufit. W ciągu ostatnich kilkunastu minut zrobiło się tak ciemno, że nie potrafiłem niczego dostrzec. Pieprzę gacki i inne jebane gówna, pomyślałem, ponownie skupiając uwagę na Kamili.

Zdeterminowany przejąłem inicjatywę. Wziąłem kobietę w objęcia i przerzuciłem ją delikatnie na prawy bok, a następnie wycelowałem pana straszaka w jej pupę. Była wyraźnie zaskoczona, gdy zacząłem delikatnie ją posuwać, jednocześnie całować po plecach, ramionach i szyi. Mruknęła coś niewyraźnie, po czym przyjęła pozycję embrionalną, ułatwiając mi głębszą penetrację. Była tak ciasna, że zacząłem się obawiać, że długo nie wytrzymam. W momencie, gdy nieznacznie przyśpieszyłem, czując jak moje jądra obijają się o jej ciało, nad głową przeleciał mi kolejny nietoperz.

Zwierzę uderzyło mnie skrzydłem w tył głowy i w pierwszej chwili pomyślałem, że wplącze mi się we włosy. Ono jednak odleciało. Chwilę później kilka kolejnych nietoperzy zwaliło się z sufitu i przeleciało nad naszymi nagimi ciałami. Kamila zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na skrzydlate paskudztwa. Przyznam, że w tamtej chwili nie miałem jej tego za złe. Sam starałem się wmówić sobie, że one nie istnieją, że są skutkiem szoku, jakiego doznałem ujrzawszy Kamilę nagą. Wchodziłem w jej odbyt coraz mocniej i szybciej, delektowałem się każdym jej oddechem i jęknięciem, każdą kropelką potu na ciele dziewczyny.

Początkowo nie zorientowałem się, że salon zaczyna wypełniać się ludźmi. Dopiero, gdy odwróciłem głowę i zawyłem ze szczęścia niczym wilk do księżyca, kątem oka dostrzegłem postacie. Były ich dziesiątki, a potem setki. Wysokie, niskie, szczupłe i krępe. Brały się znikąd, jakby za sprawą jakiegoś fantastycznego urządzenia teleportowały się właśnie do salonu Kamili. Obserwowały nas w milczeniu, w kompletnym bezruchu. Nie przerywając stosunku patrzyłem na zarysy ich sylwetek. Podniecony do granic możliwości jęknąłem. Kamila uczyniła to samo, a potem wyciągnęła do tyłu rękę, chwyciła mój pośladek i przycisnęła mocniej do siebie. Szczytowała.

Ja również zbliżałem się do finału. Pompowałem z taką energią, jakbym wcześniej zamiast dwóch szklaneczek whiskey, wypił cysternę redbulla. Gdy poczułem ukłucie na szyi, nawet nie pisnąłem. Ktoś stał za moimi plecami. Pochylał się, jak gdyby w tych egipskich ciemnościach próbował zrozumieć co też dwójka ludzi – kobieta i mężczyzna – robi na kanapie, wydając tak głośne dźwięki.

Pomyślałem tylko, że impreza zaczęła się naprawdę godnie.

A potem ejakulowałem po raz drugi. Przyjemności jakiej doznałem nie potrafię opisać. To było jak połączenie wszystkich orgazmów jakie przeżyłem do tej pory.

Po chwili przywarłem mocno do Kamili, wsłuchując się w jej przyśpieszony oddech. Powiedziała, że jestem niesamowity.

Następnie zorientowałem się, że coś cieknie mi z szyi. Przyłożyłem palec do piekącego miejsca. Krew, pomyślałem. Wyczułem dość głęboką ranę. Nie bolała, ale obficie krwawiła. Wkrótce potem wyczułem jeszcze jedną, identyczną, oddaloną od pierwszej o dwa, może trzy centymetry. Ta również krwawiła.

Obróciłem się powoli, w obawie, że postać, która wcześniej pochylała się nade mną, za moment potraktuje mnie nożem, albo innym ostrym narzędziem. Letarg minął i przeszyły mnie dreszcze, bynajmniej nie rozkoszy. Przełknąłem głośno ślinę. Wciąż nas obserwowano. Mnie i Kamilę. Nie miałem pojęcia jak zareagować. Popatrzyłem na kobietę, której rozpalone ciało kleiło się do mojego. Miała zamknięte oczy. Delikatnie pieściła dłonią moje jądra.

Co tu jest grane, pomyślałem, a ona odpowiedziała, jakby jakaś cząstka niej tkwiła w mojej głowie:

- Od dziś będziesz mógł cieszyć się życiem. Cieszyć w pełnym znaczeniu tego słowa.

Chciałem się odezwać, ale słowa utknęły mi w gardle.

Tymczasem postać za moimi plecami wydała z siebie głośne mlaśnięcie, jakby właśnie oblizała się po sowitym posiłku.

21.10.09

"SIEDLISKO"

Powieść SIEDLISKO, którą skrobnąłem wspólnie z Kazkiem Kyrczem ostatecznie ukaże się 30 października. W ostatnim Grabarzu Polskim trochę o niej napisaliśmy, więc tu dodam tylko, że cały ten długi czas poświęcony na dopiski, poprawianie, wywalanie zbędnego materiału, a także praca nad „żwawością” psychologiczną bohaterów w moim odczuciu nie poszła na marne. Mam nadzieję, że rzecz przypadnie Wam do gustu.

Zamiast opisu książki, poniżej wklejam jej fragment – dłuższy, niż ten znajdujący się na okładce czy stronie Grasshoppera. A pod fragmentem link do sympatycznej przedpremierowej recenzji, jaką opublikował serwis Horrormania.

SIEDLISKO (fragment powieści)

Odstawiłem pustą szklaneczkę na stół, a następnie noga za nogą poczłapałem do łazienki. Przez moment zastanawiałem się, czy nie skorzystać z prysznica na piętrze, ot, aby utwierdzić się w przekonaniu, że niczego paranormalnego tam nie ma, ale ostatecznie postanowiłem wykąpać się na dole. Podświadomość podpowiadała, że stojąc pod prysznicem w drugiej łazience, byłbym narażony… cholera wie na co.

Ocipiałeś, Przywłocki, wymamrotałem w duchu i wyszedłem z salonu.

Niedługo potem stałem nagi przed lustrem i wbijałem wzrok w twarz, która jeszcze kilka dni temu była zdrowsza, bardziej świeża, a już zdecydowanie gładsza. Kilkudniowy zarost i przetłuszczone włosy sprawiały, że wyglądałem nieomal jak kloszard. Wyszczerzyłem zęby. Były żółte. Jasny gwint, jak tak dalej pójdzie, nie będę mógł utrzymać się nawet w takim chłamie jak „Strefa”.

Wchodząc pod prysznic modliłem się w duchu, aby nie dostać kręćka. Samotni artyści często wariują. Muzycy, pisarze, malarze. Także aktorzy. Gdy jest robota, życie jakoś się układa, bo nie masz czasu na myślenie czy podobne głupoty. Kiedy jednak kończą się zdjęcia czy wena, dusza artysty chowa się w jakimś ciemnym zakamarku, jakby chciała odpocząć, przez co w mózgu dochodzi do kompletnego chaosu. A stąd już tylko krok dzieli człowieka od załamki. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Stwierdzenie, że artyści są ludźmi bardziej wrażliwymi i dlatego często mają nierówno pod kopułkami, nie przemawia do mnie. W końcu osoby w żaden sposób nie związane ze sztuką również dostają pierdolca, prawda? Tak bywa... Nie znamy dnia ani godziny.

Kuźwa, znowu uderzam w minorowe tony!

Strumień gorącej wody zaatakował moje plecy i pośladki. Aż się wzdrygnąłem. Po chwili poczułem przyjemne mrowienie i pozwoliłem, by woda zalała resztę mego ciała.

- Kochanie – powiedziałem, delektując się chwilą odprężenia. – Bardzo mi ciebie brakuje. Twoja mama dzisiaj dzwoniła, wiesz? – Pochwyciłem płyn do kąpieli i zlałem nim klatkę piersiową i plecy. – Stwierdziła, że nie nadaję się do roli ojca – kontynuowałem, a szum wody zagłuszał każde słowo tak dokładnie, że nie słyszałem tonu swojego głosu. – Przyjąłem to na garba, choć, nie ukrywam, wnerwiłem się nie na żarty. Staram się ją zrozumieć, wiesz? Chciałbym wiedzieć co ty o tym myślisz. Znaczy o tym, jak wychowuję dzieci. Zatrudniłem opiekunkę, bo niedługo wracam do roboty. Nowe odcinki „Strefy”, pewnie by ci się spodobały. Zawsze lubiłaś mnie oglądać w akcji, prawda?

- Nie czułem łez, spływających po policzkach. Woda wypłukiwała żal, tęsknotę, wszystko. Byłem tylko ja i ten hipnotyzujący szum. Jakbym znalazł się w jakiejś prastarej świątyni, całkiem otępiały i bezwolny. Chciałem jednak mówić do niej. Czułem potrzebę opowiedzenia o tym jak żyję, jak bardzo mi jej brakuje.

– Gdybyś mogła tu być. Ze mną – bełkotałem. – Gdybyś mogła...

Nagle coś się zmieniło. Jakby ktoś obrzucił mnie spojrzeniem, po czym nagle odwrócił wzrok, nie chcąc abym domyślił się, że jestem w centrum jego zainteresowania. Zmartwiałem. Temperatura w ułamku sekundy spadła o dobre dziesięć stopni. Co jest, u licha? Nie wiedziałem czy zakręcić wodę i wyjść z kabiny czy nadal stać pod prysznicem i czekać na zmiłowanie albo na pierwszoplanową rolę w rodzimej wariacji na temat „Psychozy”? Oddychałem wolno, w absurdalnej próbie ukrycia swej obecności. Zamarłem, czekając na… Ktoś był w łazience. Wiedziałem jednak, że nie muszę się n a p r a w d ę bać. Nie mam pojęcia skąd, po prostu wiedziałem. Mimo to, trząsłem się jak galareta. Kto to, u diabła, jest?! Drzwi od kabiny prysznicowej zalewała woda, ale przez moment zdawało mi się, że dostrzegłem jakiś kształt. Postać była szczupła i wysoka. Choć szybko zniknęła, nie miałem wątpliwości, że to ta sama zjawa, którą widziałem wcześniej.

Musiałem coś zrobić. Nie mogłem bez końca stać pod prysznicem. Wreszcie zacisnąłem zęby i jednym gwałtownym ruchem wyłączyłem wodę. Zapanowała cisza, mącona jedynie odgłosami kropli uderzających w podłogę brodzika. Szyby kabiny prysznicowej zaparowały w ułamku sekundy. Powoli, z namaszczeniem odsunąłem drzwiczki kabiny. Wcześniejszy chłód zastąpiło ciepło, jakby ktoś podkręcił kaloryfer. Ostrożnie wyszedłem z brodzika i podszedłem do drzwi. Nacisnąłem klamkę. Skrzydło ustąpiło. Na korytarzu paliło się światło. Nigdy go nie gaszę, ze względu na bezpieczeństwo dzieciaków, którym zdarza się złazić w środku nocy do kuchni czy ubikacji.

Zarówno na korytarzu, jak i w salonie nikogo nie było. Wiedziałem o tym, ale musiałem przekonać się na własne oczy.

Wróciłem do łazienki.

Wtedy dostrzegłem napis na zaparowanym lustrze.

Pierwsze trzy litery były widoczne. POM...

Dalej była przerwa, jakby ktoś zapomniał co chciał napisać, a kilkanaście centymetrów w prawo widniały kolejne litery. Ż oraz NA...

POM...Ż NA...

Nie potrzebowałem wiele czasu na to, by odgadnąć hasło.

POMÓŻ NAM.

Recenzja powieści (Horrormania): http://www.horrormania.pl/ksiazki/20/