17.12.14

LAJF 19

Rok ma się na ukończeniu, toteż pomyślałem sobie, że napiszę tutaj choćby niedługie podsumowanie. Szczerze powiedziawszy, nie przepadam za podsumowaniami, jakimikolwiek, bo zwykle zwiastują one koniec czegoś, początek czegoś nowego, a co za tym idzie - zmiany. Ja zmian wyjątkowo nie lubię. Zawsze miałem problem z godzeniem się ze zmianami. Od lat używam tych samych perfum, nie przestawiam mebli w mieszkaniu, odwiedzam te same knajpy - irytuję się, kiedy ktoś na siłę próbuje mnie przekonać, że zmiany są dobre. Jedną z takich zmian w najbliższym czasie będą nadchodzące święta. Od kilku lat rytualnie spędzaliśmy je z małżonką i synem w Iławie - a tam zima jest ładniejsza niż w dużym mieście - cisza, relaks, zimnica, szron, spokój, spacery. Bardzo to lubię. W tym roku będę je spędzał w Poznaniu, we własnym mieszkaniu, goszcząc rodzinę przez kilka dni. No ale ta zmiana łączy się bezpośrednio z inną zmianą, nad którą już nie ubolewam. W styczniu bowiem urodzi mi się córka. Tym samym zostanę ojcem po raz drugi. To będzie chyba najważniejsza zmiana w moim życiu.

Ale podsumowanie miało być... Pisarsko całkiem sprawny rok to był. PRADAWNE ZŁO, które ukazało się na początku roku, wielu z Was przypadło do gustu, co, biorąc pod uwagę konwencję, w jakiej zostało napisane, bardzo nas z Łukaszem ucieszyło. Rzecz jasna nie obyło się bez krytyki, ale chyba nie miałem jeszcze powodu, by się z tej okazji denerwować. No bo jak się denerwować, kiedy czyta się takie oto słowa: - "tutaj seks jest jakiś wyuzdany i chory, autorzy mają chyba jakiś kompleks na punkcie penisów, bo w każdym z opowiadań coś na ten temat jest - zwykle są one odrywane, ew. odgryzane". Czysta poezja. Chyba każdy autor mocniejszego horroru, tkwiącego korzeniami w hardcore horrorze, chciałby przeczytać coś takiego!

Powieść UTRAPIENI znalazła wydawcę - czekamy z Łukaszem na dopięcie pewnych spraw, a potem poinformujemy ładnie o szczegółach. Razem z Łukaszem ukończyliśmy też surową wersję nowej książki - pierwszego z docelowo trzech tomów projektu, o którym również wkrótce napiszemy więcej, bądźcie jednak pewni, że to będzie coś wyjątkowego, nowego i nieco innego od tego, do czego Łukasz i ja zdążyliśmy Was do tej pory przyzwyczaić.

To chyba tyle tytułem krótkiego podsumowania. To był fajny rok, choć ostatnie jego miesiące to pasmo nieustających wizyt u lekarzy. Trudno to, czego obecnie doświadczamy, wychodząc na ulicę, nazwać późnojesienną pogodą. (Nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie chwila, kiedy powiem, że pragnę mrozów - najlepiej kilkunastostopniowych.) Mój syn od dwóch miesięcy praktycznie nie widział kolegów z przedszkola, a ja od ponad dwóch miesięcy wybieram się do lekarza rodzinnego, by zapisał mi coś na kaszel i zatoki. W tej kwestii też nie lubię zmian - znaczy chadzam do lekarza tylko wtedy, gdy widzę potrójnie.

Nie wiem, czy znalazłbym w necie jakieś ładne zdjęcie z bombkami lub choinką, więc podaruję sobie tego typu rzeczy - po prostu życzę Wam wszystkim udanych, spokojnych Świąt, powodzenia w najważniejszych sprawach i masę ciekawych i strasznych horrorów, przy których zrelaksujecie się tak, jak trzeba. Trzymajcie się!

3 komentarze: