Rok ma się na ukończeniu, toteż pomyślałem sobie, że napiszę tutaj choćby niedługie podsumowanie. Szczerze powiedziawszy, nie przepadam za podsumowaniami, jakimikolwiek, bo zwykle zwiastują one koniec czegoś, początek czegoś nowego, a co za tym idzie - zmiany. Ja zmian wyjątkowo nie lubię. Zawsze miałem problem z godzeniem się ze zmianami. Od lat używam tych samych perfum, nie przestawiam mebli w mieszkaniu, odwiedzam te same knajpy - irytuję się, kiedy ktoś na siłę próbuje mnie przekonać, że zmiany są dobre. Jedną z takich zmian w najbliższym czasie będą nadchodzące święta. Od kilku lat rytualnie spędzaliśmy je z małżonką i synem w Iławie - a tam zima jest ładniejsza niż w dużym mieście - cisza, relaks, zimnica, szron, spokój, spacery. Bardzo to lubię. W tym roku będę je spędzał w Poznaniu, we własnym mieszkaniu, goszcząc rodzinę przez kilka dni. No ale ta zmiana łączy się bezpośrednio z inną zmianą, nad którą już nie ubolewam. W styczniu bowiem urodzi mi się córka. Tym samym zostanę ojcem po raz drugi. To będzie chyba najważniejsza zmiana w moim życiu.
Ale podsumowanie miało być... Pisarsko całkiem sprawny rok to był. PRADAWNE ZŁO, które ukazało się na początku roku, wielu z Was przypadło do gustu, co, biorąc pod uwagę konwencję, w jakiej zostało napisane, bardzo nas z Łukaszem ucieszyło. Rzecz jasna nie obyło się bez krytyki, ale chyba nie miałem jeszcze powodu, by się z tej okazji denerwować. No bo jak się denerwować, kiedy czyta się takie oto słowa: - "tutaj seks jest jakiś wyuzdany i chory, autorzy mają chyba jakiś kompleks na punkcie penisów, bo w każdym z opowiadań coś na ten temat jest - zwykle są one odrywane, ew. odgryzane". Czysta poezja. Chyba każdy autor mocniejszego horroru, tkwiącego korzeniami w hardcore horrorze, chciałby przeczytać coś takiego!
Powieść UTRAPIENI znalazła wydawcę - czekamy z Łukaszem na dopięcie pewnych spraw, a potem poinformujemy ładnie o szczegółach. Razem z Łukaszem ukończyliśmy też surową wersję nowej książki - pierwszego z docelowo trzech tomów projektu, o którym również wkrótce napiszemy więcej, bądźcie jednak pewni, że to będzie coś wyjątkowego, nowego i nieco innego od tego, do czego Łukasz i ja zdążyliśmy Was do tej pory przyzwyczaić.
To chyba tyle tytułem krótkiego podsumowania. To był fajny rok, choć ostatnie jego miesiące to pasmo nieustających wizyt u lekarzy. Trudno to, czego obecnie doświadczamy, wychodząc na ulicę, nazwać późnojesienną pogodą. (Nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie chwila, kiedy powiem, że pragnę mrozów - najlepiej kilkunastostopniowych.) Mój syn od dwóch miesięcy praktycznie nie widział kolegów z przedszkola, a ja od ponad dwóch miesięcy wybieram się do lekarza rodzinnego, by zapisał mi coś na kaszel i zatoki. W tej kwestii też nie lubię zmian - znaczy chadzam do lekarza tylko wtedy, gdy widzę potrójnie.
Nie wiem, czy znalazłbym w necie jakieś ładne zdjęcie z bombkami lub choinką, więc podaruję sobie tego typu rzeczy - po prostu życzę Wam wszystkim udanych, spokojnych Świąt, powodzenia w najważniejszych sprawach i masę ciekawych i strasznych horrorów, przy których zrelaksujecie się tak, jak trzeba. Trzymajcie się!
Ale podsumowanie miało być... Pisarsko całkiem sprawny rok to był. PRADAWNE ZŁO, które ukazało się na początku roku, wielu z Was przypadło do gustu, co, biorąc pod uwagę konwencję, w jakiej zostało napisane, bardzo nas z Łukaszem ucieszyło. Rzecz jasna nie obyło się bez krytyki, ale chyba nie miałem jeszcze powodu, by się z tej okazji denerwować. No bo jak się denerwować, kiedy czyta się takie oto słowa: - "tutaj seks jest jakiś wyuzdany i chory, autorzy mają chyba jakiś kompleks na punkcie penisów, bo w każdym z opowiadań coś na ten temat jest - zwykle są one odrywane, ew. odgryzane". Czysta poezja. Chyba każdy autor mocniejszego horroru, tkwiącego korzeniami w hardcore horrorze, chciałby przeczytać coś takiego!
Powieść UTRAPIENI znalazła wydawcę - czekamy z Łukaszem na dopięcie pewnych spraw, a potem poinformujemy ładnie o szczegółach. Razem z Łukaszem ukończyliśmy też surową wersję nowej książki - pierwszego z docelowo trzech tomów projektu, o którym również wkrótce napiszemy więcej, bądźcie jednak pewni, że to będzie coś wyjątkowego, nowego i nieco innego od tego, do czego Łukasz i ja zdążyliśmy Was do tej pory przyzwyczaić.
To chyba tyle tytułem krótkiego podsumowania. To był fajny rok, choć ostatnie jego miesiące to pasmo nieustających wizyt u lekarzy. Trudno to, czego obecnie doświadczamy, wychodząc na ulicę, nazwać późnojesienną pogodą. (Nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie chwila, kiedy powiem, że pragnę mrozów - najlepiej kilkunastostopniowych.) Mój syn od dwóch miesięcy praktycznie nie widział kolegów z przedszkola, a ja od ponad dwóch miesięcy wybieram się do lekarza rodzinnego, by zapisał mi coś na kaszel i zatoki. W tej kwestii też nie lubię zmian - znaczy chadzam do lekarza tylko wtedy, gdy widzę potrójnie.
Nie wiem, czy znalazłbym w necie jakieś ładne zdjęcie z bombkami lub choinką, więc podaruję sobie tego typu rzeczy - po prostu życzę Wam wszystkim udanych, spokojnych Świąt, powodzenia w najważniejszych sprawach i masę ciekawych i strasznych horrorów, przy których zrelaksujecie się tak, jak trzeba. Trzymajcie się!
Najlepszego Robo!
OdpowiedzUsuńDzieks i powodzenia w 2015r z projektami :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Panowie!
OdpowiedzUsuń