Darek Barczewski: Witaj, Robercie, miło mi spotkać się z Tobą po raz kolejny. A okazja nie byle jaka – wydanie „Szóstej ery”. Długo czekaliśmy na Twój samodzielny debiut powieściowy. No właśnie... czemu tak długo?
Robert Cichowlas: Witaj, mnie również jest bardzo miło. Wiesz, w kwestii pisania bardzo często działam spontanicznie. Nigdy sobie niczego nie narzucam. Kiedy pisałem książki z innymi autorami, nie myślałem specjalnie o tym, że musiałbym napisać coś solo, bo akurat nadszedł na to czas. Świetnie się bawiłem, tworząc w duetach. Sporą część „Szóstej ery” napisałem krótko po studiach z kulturoznawstwa, a więc ładnych parę lat temu. Porzuciłem jednak projekt na rzecz innych. Przyszedł moment, kiedy znalazłem chwilę czasu na przeczytanie tych kilku rozdziałów „Szóstej ery”, które miałem, i wciągnąłem się całkowicie.
Zagadnąłem Cię kiedyś, czy łatwiej jest pisać samemu, czy w duecie, a pytanie padło a propos „Efemerydy” i odpowiadałeś na nie razem z Kazem Kyrczem. Dzisiaj zadam je ponownie, bo zmieniły się nieco warunki. Wtedy miałeś podwójne doświadczenie: jako autor opowiadań oraz współautor powieści i antologii. Dzięki „Szóstej erze” doszła jeszcze jedna pozycja, najbardziej chyba chwalebna: indywidualne autorstwo powieści. Jak byś się teraz ustosunkował do pytania?
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zarówno pisanie w duetach, jak i indywidualnie ma swoje plusy i minusy. Kiedy piszesz dany utwór sam, odpowiadasz za niego od początku do końca, musisz dwa razu dokładniej go zredagować, uważniej przeczytać po napisaniu, a i sama praca nad nim wymaga dwa razy więcej uwagi. Pisanie w duecie to sprawdzian charakteru i zdolności pójścia na kompromis. Ale i świetna przygoda. Traktuję pisanie jako dobrą zabawę i dopóki odczuwam przyjemność, tworząc dany kawałek, jest ok, niezależnie od tego, czy piszę go sam, czy z drugą osobą. Tak, de facto, nie jest dla mnie szczególnie ważne, czy piszę sam czy z drugim autorem.
Zdobyłeś już sobie całkiem spore grono współautorów i to nie byle jakich! Możemy się spodziewać nowych twarzy w tej galerii, czy raczej planujesz współpracować ze sprawdzonymi pisarzami?
Planów mam całe mnóstwo, ale czas zweryfikuje, jak te i inne sprawy zostaną zrealizowane. Nie wykluczam współpracy z nowym autorem, ale na razie nie będę rzucał nazwiskami. Nie wykluczam też współpracy ze sprawdzonymi, jak to określiłeś, pisarzami. Na pewno będę też działał solo.
Reszta TUTAJ
Robert Cichowlas: Witaj, mnie również jest bardzo miło. Wiesz, w kwestii pisania bardzo często działam spontanicznie. Nigdy sobie niczego nie narzucam. Kiedy pisałem książki z innymi autorami, nie myślałem specjalnie o tym, że musiałbym napisać coś solo, bo akurat nadszedł na to czas. Świetnie się bawiłem, tworząc w duetach. Sporą część „Szóstej ery” napisałem krótko po studiach z kulturoznawstwa, a więc ładnych parę lat temu. Porzuciłem jednak projekt na rzecz innych. Przyszedł moment, kiedy znalazłem chwilę czasu na przeczytanie tych kilku rozdziałów „Szóstej ery”, które miałem, i wciągnąłem się całkowicie.
Zagadnąłem Cię kiedyś, czy łatwiej jest pisać samemu, czy w duecie, a pytanie padło a propos „Efemerydy” i odpowiadałeś na nie razem z Kazem Kyrczem. Dzisiaj zadam je ponownie, bo zmieniły się nieco warunki. Wtedy miałeś podwójne doświadczenie: jako autor opowiadań oraz współautor powieści i antologii. Dzięki „Szóstej erze” doszła jeszcze jedna pozycja, najbardziej chyba chwalebna: indywidualne autorstwo powieści. Jak byś się teraz ustosunkował do pytania?
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zarówno pisanie w duetach, jak i indywidualnie ma swoje plusy i minusy. Kiedy piszesz dany utwór sam, odpowiadasz za niego od początku do końca, musisz dwa razu dokładniej go zredagować, uważniej przeczytać po napisaniu, a i sama praca nad nim wymaga dwa razy więcej uwagi. Pisanie w duecie to sprawdzian charakteru i zdolności pójścia na kompromis. Ale i świetna przygoda. Traktuję pisanie jako dobrą zabawę i dopóki odczuwam przyjemność, tworząc dany kawałek, jest ok, niezależnie od tego, czy piszę go sam, czy z drugą osobą. Tak, de facto, nie jest dla mnie szczególnie ważne, czy piszę sam czy z drugim autorem.
Zdobyłeś już sobie całkiem spore grono współautorów i to nie byle jakich! Możemy się spodziewać nowych twarzy w tej galerii, czy raczej planujesz współpracować ze sprawdzonymi pisarzami?
Planów mam całe mnóstwo, ale czas zweryfikuje, jak te i inne sprawy zostaną zrealizowane. Nie wykluczam współpracy z nowym autorem, ale na razie nie będę rzucał nazwiskami. Nie wykluczam też współpracy ze sprawdzonymi, jak to określiłeś, pisarzami. Na pewno będę też działał solo.
Reszta TUTAJ
Ciekawy wywiad, książkę już przeczytałam, rewelacyjna! Czekam na kolejną, jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńLida, dzięki:-) Kolejna powieść w przyszłym roku, zapewne w drugiej połowie.
OdpowiedzUsuń