"W fabule czuć wielki potencjał – wykorzystany solidnie, acz nie do końca – i czuć go, oczywiście, metalicznym zapachem krwi i słodkim fetorem strachu. Jakiż inny system wierzeń nadałby się bardziej jako fundament horroru, niż ten, wywodzący się z tajemniczej, ciągle jeszcze nie do końca poznanej mezoameryki? A jednak, to nie w rycie intrygi tkwi moc opowieści – uznajmy, że cała ta inkasko-aztecka zadyma stanowi po prostu uczciwy i porządnie rozpisany pretekst, aby równie uczciwie móc się przez chwilę bać. Gdybym miał wskazać najmocniejsze strony „Szóstej ery” to napocząłbym listę od narracji, która doskonale wręcz sprzyja wkraplaniu emocji prosto do żył czytelnika. Cichowlas poradził sobie naprawdę dobrze – książka rozkręca się powoli, lecz już po kilkudziesięciu stronach wierzga niczym rozjuszony byk i gna do celu z prędkością i nieustępliwością TGV. Nawet jeśli uznamy fabułę za nie do końca przekonującą, to wkrótce złapiemy się na niemożności oderwania się od powieści, która autentycznie wciąga."...
Reszta TUTAJ
Reszta TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz