7.10.10

DUCHY SĄ... W NOWEJ GILDII

Czasami zdarza mi się mówić, że wierzę tylko w to, co widzę. Nie do końca jest to prawda, gdyż wierzę w Boga, a przecież go nie widziałem. Wierzę, że po śmierci „coś” jest, nie mrok, nie pustka, ale „coś”, nie wiem jak to nazwać, może krainą wiecznego szczęścia, albo chociaż światem równoległym. Nie widziałem tej krainy, tego świata, ale usiłuję wierzyć, że coś takiego istnieje, chcę zakładać, że tak jest.

Nie wierzę w UFO, choć nie wykluczam, że gdzieś daleko, setki miliardów kilometrów od Ziemi, gdzieś w odległych przestrzeniach wszechświata istnieje inteligencja. Nie wiem czy nas odwiedzają, śmiem w to wątpić. Wychodzę z założenia, że najlepszym dowodem, że istnieją inteligentne byty pozaziemskie jest to, że się z nami nie kontaktują. Mogą nas obserwować, ale czy to robią?

Nie wierzę też w cuda. W siłę tych wszystkich uzdrowicieli, którzy wymachują nam przed oczyma pierścieniami, amuletami, wisiorkami i zapewniają, że siły witalne, które w nas wlali i energia, którą przekazali, pozwolą nam na życie w szczęściu i dostatku. Gówno prawda, co nie? Kiedy jeszcze zaczynają zapewniać ciężko chorych o tym, że zahamowali rozwój choroby, robi mi się podwójnie niedobrze. Gdy moja babcia umierała na raka, pojechałem z mamą do znanego uzdrowiciela. Facet chuchnął kilka razy w kawałek waty, schował go do płóciennego woreczka, skasował podwójną miesięczną pensję mej rodzicielki i życzył wszystkiego najlepszego. Babcia umarła miesiąc później.

Nazwijcie mnie niedowiarkiem, ale nie wierzę również, gdy mówi mi się, że świat polskiej polityki będzie kiedyś godny zaufania, ani gdy zapewnia się mnie, że zmaleje bezrobocie, albo gdy ktoś obiecuje mi lojalność i zaufanie. Pokaż, udowodnij, a wtedy ci uwierzę, myślę sobie.

Pewnie wielu z was z dużym dystansem odnosi się do kwestii związanych z duchami, zjawami, poltergeistami. Jak zwał, tak zwał. Czytujecie książki o nawiedzonych domach, o opętaniach, ludziach, którzy mieli kontakty w duchami. Boicie się, emocjonujecie, czujecie ciekawość, po waszych plecach przebiegają dreszcze. Reagujecie różnorako, ale macie świadomość, że to fikcja. Czy to macie do czynienia z beletrystyką, czy poradnikiem z rodzaju „jak skontaktować się ze zmarłym dziadkiem” wiecie, że to tylko książka. Ja sam uwielbiam książki i filmy z nurtu ghost story. Przeważnie mnie odprężają, dostarczają wrażeń, jakich potrzebuję.

Wiele razy rozmawiałem ze znajomymi na temat tego, jak postrzegają kwestie związane z duchami. Wierzycie w duchy? Widzieliście jakiegoś? Wielu nie widziało, ale wierzy, a nawet chciałoby zobaczyć! Wielu twierdzi, że widziało, na przykład zmarłą ciotkę przechadzającą się ulicą, na której wiele lat temu zginęła pod kołami samochodu. Albo dziadka, stojącego przy oknie w salonie i uśmiechającego się ciepło, jakby chciał powiedzieć, że wszystko u niego w porządku. Kilku moich znajomych słyszało dźwięki, które nie miały prawa się rozlegać w ich domach. Na przykład słyszeli skrzypienie podłogi w przedpokoju i wyraźne kroki, ciężkie, powolne, jakby ktoś chadzał z kąta w kąt, ewidentnie chcąc zwrócić na siebie uwagę...

Reszta
TUTAJ

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy felieton! Jestem zaskoczona, bo mam podobne wspomnienia z dzieciństwa. Czytając Cię przypomniałam sobie o czymś, co przez długi czas tkwiło w mojej nieświadomości. Też widziałam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń