Czytaliście już KOSZMAR NA MIARĘ? Wiecie zatem kim jest Bartek Lipski.
To miły chłopak.
Ale po przejściach, delikatnie mówiąc.
Tak czy siak zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań. Chyba wiele go to kosztowało.
Panie i Panowie, poniżej krótkie info i słów kilka od głównego bohatera KOSZMARU NA MIARĘ.
Bartek Lipski – rocznik 82 albo 83 (kto go tam wie? W każdym razie jest dzieckiem stanu wojennego). Urodził się w Poznaniu, gdzie przez długi czas studiował i mieszkał w kamienicy na ulicy Klaudyny Potockiej (ostatnio wraz z żoną Justyną przeprowadził się na Fredry). Kiedyś właściciel starej poobijanej jetty, którą zastąpiła dziesięcioletnia fiesta. Główny bohater powieści „Koszmar na miarę” pióra Roberta Cichowlasa i Kazimierza Kyrcza Jr. Przygody (albo też koszmary), jakie chcąc nie chcą Lipski musiał przeżyć za sprawą nieokiełznanej wyobraźni dwóch pisarzy, odcisnęły piętno na jego psychice. Prawdopodobnie w ramach autoterapii zgodził się udzielić wywiadu. Niniejsza rozmowa skierowana jest dla ludzi o mocnych nerwach, którzy uprzednio zapoznali się z powieścią „Koszmar na miarę” i są ciekawi refleksji, jakie Bartek wysnuł, nie tylko na temat demonów czy śmierci, ale też…
Here we go!
Robert Cichowlas: Witaj Bartku, na wstępie wielkie dzięki, że zechciałeś z nami pogadać. Po tym, jak potraktowaliśmy ciebie i twoich znajomych w „Koszmarze na miarę” nie sądziliśmy, że...
Bartek Lipski: Dobra, dobra. Nie kończ. Zgodziłem się z wami pogadać, bo to dobra powieść jest. Więc schowajcie sobie do kieszeni wyrzuty sumienia, okay? Zapomnijmy o tym, co było. Przynajmniej póki co.
Kazimierz Kyrcz Jr: Ale...
BL: Nie ma ale.
KK: Chyba jednak jest. Bo chcemy z tobą pogadać między innymi o tym, co było.
BL: Zaczyna się...
RC: Jak tam twoja psychika? Lepiej z nią?
BL: Po tym, jakie piekło mi urządziliście? Żartujesz?! Choć, fakt… trochę lepiej. Po masakrze w Roy and Coles pojechałem na święta do rodziców. To oni pomogli mi poskładać się do kupy. Jak mnie w telewizji zobaczyli, nie chcieli wierzyć własnym oczom. Wyglądałem jak wrak człowieka. Jak jakiś psychol. I tak też się czułem. Tato dał mi prezent, wypiliśmy co nieco, zjechali się goście, znajomi cackali się ze mną jak z dzieckiem... No i z czasem wyszedłem na prostą.
KK: Właśnie, co to był za prezent? Bo przyznam, że mnie to intryguje. Twoi rodzice wydawali się być strasznie przejęci, wspominając ci o nim.
BL: Pluszowy miś.
RC: Przepraszam?
BL: Co to, ogłuchłeś? Dali mi wielkiego pluszowego misia. Wstyd, że nie wiecie, że je kolekcjonuję. Taka pasja. Chyba każdy ma prawo mieć pasję, co? Wy piszecie te swoje horrory, a ja kolekcjonuję misie.
KK: Jaja sobie z nas robisz?
BL: Trochę. Nie powiem wam, co to był za prezent. Nie wasza sprawa.
RC: A jakie to uczucie, kochać się w trójkącie? A potem... wiesz, stanąć twarzą w twarz z bestią?
BL: Cud, miód i orzeszki. Wiesz, czuć swoje jądra na jądrach kolegi... Robert, nie masz innych pytań? To było odrażające! Nie panowałem nad sobą, zapomniałeś? A konfrontacja z demonem, nie jedna zresztą, była prawdziwym okropieństwem. Pierwszy raz w życiu widziałem demona. Nigdy wcześniej nie przypuszczałem nawet, że istnieją, że mogą być materialne. A wy mnie po prostu z nim zeswataliście! I za to was najbardziej nie lubię. Poza tym, przez tą waszą chorą wyobraźnię, straciłem wielu przyjaciół. Jesteście popieprzeni! Powinniście się leczyć.
KK: Musisz nam to wybaczyć, Bartku. Taka nasza rola – między innymi krojenie, szatkowanie i wydłubywanie oczu przyjaciołom naszych bohaterów.
BL: Nienawidzę was!
RC: Spokojnie, wyluzuj. Przeczytałeś „Koszmar na miarę”. I stwierdziłeś, że ci się podoba.
BL: Owszem, książka jest niczego sobie. Wolałbym co prawda stać się bohaterem jakiegoś romansu, ale żyjemy w czasach, w których wybrzydzanie nic nie daje. Mimo wszystko cieszę się, że mogłem poznać wiele wspaniałych osób. Paweł jest moim najlepszym kumplem. Często się spotykamy, chadzamy do knajpy, na mecze, rozumiecie… Jestem wam wdzięczny, że poznaliście mnie z nim. Nikt mi też nie odbierze chwil spędzonych z profesorem Konterskim. Wspaniały jegomość. Wiele dni potrzebowałem na otrząśnięcie się…
KK: Tylko się nie rozklejaj. Bądź mężczyzną.
BL: Przecież jestem! A wiecie… Na dobre rzuciłem robotę w odzieżówce. Jestem teraz przedstawicielem handlowym. Forsa w miarę dobra, tyle że sporo czasu spędzam poza domem. Justyna wścieka się z tego powodu, ale wie, jak jest. Bezrobocie koszmarne. Wy to sobie piszecie i forsę zgarniacie, a ja…
RC: Bycie pisarzem w Polsce też nie jest łatwe, możesz mi wierzyć. Powiedz lepiej jak to jest z tymi demonami… Znaczy jak to jest stanąć z nimi oko w oko?
BL: Nie spotkaliście Strzygi?
KK: Nie mieliśmy tej... przyjemności.
BL: Nie rozumiem was, chłopaki! Jak możecie o to pytać! Nie macie serca, czy co?! Jesteście gorsi od hien! Zero współczucia.
KK: Współczujemy ci, naprawdę. I podziwiamy cię.
BL: Ponury żart.
RC: Wcale nie. Na serio uważamy, że świetnie poradziłeś sobie z tymi bestiami.
KK: Ja na przykład na twoim miejscu nie dałbym sobie rady.
BL: Nie za późno na słodzenie? Myślicie, że jak usłyszę kilka komplementów, to będziemy kwita?! Gówno!
RC: Bartek, proszę…
BL: Teraz to Bartek, Bartek! A wcześniej co? Kto mnie wpieprzył do tego bagna i jeszcze ładował z buta jak chciałem wyjść? Przypadkiem nie szanowni pisarze?! Ja was, kurwa, za…!
Słowo od autorów: Bardzo nam przykro, jednak z uwagi na nieodpowiedzialne zachowanie Bartka Lipskiego nie mogliśmy dokończyć z nim wywiadu. Możliwe, że jeszcze kiedyś, kiedy opadną emocje, wrócimy do tej rozmowy. Serdecznie pozdrawiamy,
Robert Cichowlas i Kazimierz Kyrcz Jr.
To miły chłopak.
Ale po przejściach, delikatnie mówiąc.
Tak czy siak zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań. Chyba wiele go to kosztowało.
Panie i Panowie, poniżej krótkie info i słów kilka od głównego bohatera KOSZMARU NA MIARĘ.
Bartek Lipski – rocznik 82 albo 83 (kto go tam wie? W każdym razie jest dzieckiem stanu wojennego). Urodził się w Poznaniu, gdzie przez długi czas studiował i mieszkał w kamienicy na ulicy Klaudyny Potockiej (ostatnio wraz z żoną Justyną przeprowadził się na Fredry). Kiedyś właściciel starej poobijanej jetty, którą zastąpiła dziesięcioletnia fiesta. Główny bohater powieści „Koszmar na miarę” pióra Roberta Cichowlasa i Kazimierza Kyrcza Jr. Przygody (albo też koszmary), jakie chcąc nie chcą Lipski musiał przeżyć za sprawą nieokiełznanej wyobraźni dwóch pisarzy, odcisnęły piętno na jego psychice. Prawdopodobnie w ramach autoterapii zgodził się udzielić wywiadu. Niniejsza rozmowa skierowana jest dla ludzi o mocnych nerwach, którzy uprzednio zapoznali się z powieścią „Koszmar na miarę” i są ciekawi refleksji, jakie Bartek wysnuł, nie tylko na temat demonów czy śmierci, ale też…
Here we go!
Robert Cichowlas: Witaj Bartku, na wstępie wielkie dzięki, że zechciałeś z nami pogadać. Po tym, jak potraktowaliśmy ciebie i twoich znajomych w „Koszmarze na miarę” nie sądziliśmy, że...
Bartek Lipski: Dobra, dobra. Nie kończ. Zgodziłem się z wami pogadać, bo to dobra powieść jest. Więc schowajcie sobie do kieszeni wyrzuty sumienia, okay? Zapomnijmy o tym, co było. Przynajmniej póki co.
Kazimierz Kyrcz Jr: Ale...
BL: Nie ma ale.
KK: Chyba jednak jest. Bo chcemy z tobą pogadać między innymi o tym, co było.
BL: Zaczyna się...
RC: Jak tam twoja psychika? Lepiej z nią?
BL: Po tym, jakie piekło mi urządziliście? Żartujesz?! Choć, fakt… trochę lepiej. Po masakrze w Roy and Coles pojechałem na święta do rodziców. To oni pomogli mi poskładać się do kupy. Jak mnie w telewizji zobaczyli, nie chcieli wierzyć własnym oczom. Wyglądałem jak wrak człowieka. Jak jakiś psychol. I tak też się czułem. Tato dał mi prezent, wypiliśmy co nieco, zjechali się goście, znajomi cackali się ze mną jak z dzieckiem... No i z czasem wyszedłem na prostą.
KK: Właśnie, co to był za prezent? Bo przyznam, że mnie to intryguje. Twoi rodzice wydawali się być strasznie przejęci, wspominając ci o nim.
BL: Pluszowy miś.
RC: Przepraszam?
BL: Co to, ogłuchłeś? Dali mi wielkiego pluszowego misia. Wstyd, że nie wiecie, że je kolekcjonuję. Taka pasja. Chyba każdy ma prawo mieć pasję, co? Wy piszecie te swoje horrory, a ja kolekcjonuję misie.
KK: Jaja sobie z nas robisz?
BL: Trochę. Nie powiem wam, co to był za prezent. Nie wasza sprawa.
RC: A jakie to uczucie, kochać się w trójkącie? A potem... wiesz, stanąć twarzą w twarz z bestią?
BL: Cud, miód i orzeszki. Wiesz, czuć swoje jądra na jądrach kolegi... Robert, nie masz innych pytań? To było odrażające! Nie panowałem nad sobą, zapomniałeś? A konfrontacja z demonem, nie jedna zresztą, była prawdziwym okropieństwem. Pierwszy raz w życiu widziałem demona. Nigdy wcześniej nie przypuszczałem nawet, że istnieją, że mogą być materialne. A wy mnie po prostu z nim zeswataliście! I za to was najbardziej nie lubię. Poza tym, przez tą waszą chorą wyobraźnię, straciłem wielu przyjaciół. Jesteście popieprzeni! Powinniście się leczyć.
KK: Musisz nam to wybaczyć, Bartku. Taka nasza rola – między innymi krojenie, szatkowanie i wydłubywanie oczu przyjaciołom naszych bohaterów.
BL: Nienawidzę was!
RC: Spokojnie, wyluzuj. Przeczytałeś „Koszmar na miarę”. I stwierdziłeś, że ci się podoba.
BL: Owszem, książka jest niczego sobie. Wolałbym co prawda stać się bohaterem jakiegoś romansu, ale żyjemy w czasach, w których wybrzydzanie nic nie daje. Mimo wszystko cieszę się, że mogłem poznać wiele wspaniałych osób. Paweł jest moim najlepszym kumplem. Często się spotykamy, chadzamy do knajpy, na mecze, rozumiecie… Jestem wam wdzięczny, że poznaliście mnie z nim. Nikt mi też nie odbierze chwil spędzonych z profesorem Konterskim. Wspaniały jegomość. Wiele dni potrzebowałem na otrząśnięcie się…
KK: Tylko się nie rozklejaj. Bądź mężczyzną.
BL: Przecież jestem! A wiecie… Na dobre rzuciłem robotę w odzieżówce. Jestem teraz przedstawicielem handlowym. Forsa w miarę dobra, tyle że sporo czasu spędzam poza domem. Justyna wścieka się z tego powodu, ale wie, jak jest. Bezrobocie koszmarne. Wy to sobie piszecie i forsę zgarniacie, a ja…
RC: Bycie pisarzem w Polsce też nie jest łatwe, możesz mi wierzyć. Powiedz lepiej jak to jest z tymi demonami… Znaczy jak to jest stanąć z nimi oko w oko?
BL: Nie spotkaliście Strzygi?
KK: Nie mieliśmy tej... przyjemności.
BL: Nie rozumiem was, chłopaki! Jak możecie o to pytać! Nie macie serca, czy co?! Jesteście gorsi od hien! Zero współczucia.
KK: Współczujemy ci, naprawdę. I podziwiamy cię.
BL: Ponury żart.
RC: Wcale nie. Na serio uważamy, że świetnie poradziłeś sobie z tymi bestiami.
KK: Ja na przykład na twoim miejscu nie dałbym sobie rady.
BL: Nie za późno na słodzenie? Myślicie, że jak usłyszę kilka komplementów, to będziemy kwita?! Gówno!
RC: Bartek, proszę…
BL: Teraz to Bartek, Bartek! A wcześniej co? Kto mnie wpieprzył do tego bagna i jeszcze ładował z buta jak chciałem wyjść? Przypadkiem nie szanowni pisarze?! Ja was, kurwa, za…!
Słowo od autorów: Bardzo nam przykro, jednak z uwagi na nieodpowiedzialne zachowanie Bartka Lipskiego nie mogliśmy dokończyć z nim wywiadu. Możliwe, że jeszcze kiedyś, kiedy opadną emocje, wrócimy do tej rozmowy. Serdecznie pozdrawiamy,
Robert Cichowlas i Kazimierz Kyrcz Jr.
Bardzo sympatyczne;)
OdpowiedzUsuńJeśli o mnie chodzi, to z pełni rozumiem zachowanie Bartka. Następnym razem (jeśli nastąpi) bądźcie Panowie wobec niego bardziej łaskawi:)
E, od razu łaskawi. Nie każdy może zostać bohaterem książki, trzeba się poświęcić ;>
OdpowiedzUsuńNajlepiej jak bohaterka 'Poświęcenia':) Dała z siebie wszystko:)
OdpowiedzUsuń