18.10.09

NOTHING...

„Nothing else matters” był chyba pierwszą metalową balladą, która sprawiła, że serducho zabiło mi szybciej. Kiedy jeszcze grałem na gitarze w zespole (rety, jak on się nazywał? Thunderfuckers?), nie było koncertu, na którym nie wybrzdąkałbym chociażby jednej zwrotki.

Poniżej wersja „nothinga” który poznałem dzięki Ewce, mojej znajomej po piórze. Kawałek rozłożył mnie na łopatki pomimo, że nie wykonuje go Metallica.


1 komentarz: