26.4.12

LAJF 11: PRZED MAJÓWKĄ

Kopę lat. Zarobiony byłem, stąd moja nieobecność na blogu. Nieustannie coś się dzieje, z czego w sumie jestem zadowolony, gdyż głupieję, gdy dopada mnie nuda. Staje się wtedy tak apatyczny, że wszyscy dookoła wytykają mnie palcem albo omijają szerokim łukiem. Z drugiej strony muszę trochę odpocząć. Psychicznie czuję się przygnieciony, głównie ze względu na zapotrzebowanie na nikotynę, którą rzuciłem 14 dni temu, w swoje trzydzieste urodziny. Ssie mnie skurwysyństwo niemiłosiernie. Jeśli teraz nie uda mi się zwalczyć nałogu, to przekonany jestem, że już nigdy w życiu mi się to nie uda.

Dobrze, że majówka już za kilka dni. Wybieram się do Iławy, gdzie zamierzam jedynie pić piwo, pisać powieść i grać w Call of Duty. Przy czym najważniejsza jest powieść. Mam już połowę, nastąpił punkt kulminacyjny, a ja boję się w takich momentach otwierać plik i pisać dalej. Dlatego od kilku dni jedynie myślę o tym, jak siadam przed kompem i pracuję, a w rzeczywistości spaceruję z synem po parku, albo... piję piwo i gram w Call od Duty (diabelnie się wciągnąłem w tryb multiplayer). Niemniej z początkiem przyszłego tygodnia poświęcę się pisaniu. Założyłem, że ukończę tę powieść w sierpniu i zamierzam się tego trzymać. Nie mam jeszcze tytułu. Roboczy brzmi MIASTECZKO MORWANY, ale czasami mówię o niej jako o UTRAPIONYCH, innym razem jako o KRÓLESTWIE UDRĘK. Ostatecznie pewnie będzie brzmieć inaczej. Nie obchodzi mnie to teraz.

Pytacie mnie też, co z nowym zbiorem opowiadań. No to odpowiadam - będzie, wczesną wiosną roku 2013, jak poinformował mnie wydawca.

Na tapetę wszedł niedawno całkiem nowy projekt - kolejna książka pisana wraz z Grahamem Mastertonem i Piotrem Pocztarkiem, ale tym razem zupełnie inna od MASTERTONA... Będziecie zaskoczeni i jednocześnie zadowoleni, jestem o tym przekonany. Czegoś takiego na żadnym z rynków jeszcze nie było. Dopiero zaczynamy z Piotrem żyć tym projektem, ale już teraz mogę powiedzeć, że to będzie najbardziej znacząca rzecz spod naszych piór. Zaangażowanie Grahama w tę pozycję jest nieoopisana, co z jednej strony cieszy nas ogromnie, a z drugiej wręcz onieśmiela!

Zaczynam się mocno kumplować ze swoim synem, co zarówno jego, jak i mnie bardzo się podoba. Nie sposób opisać więzi, jaka rozkwita między ojcem starym prykiem i jego małym synkiem, gdy ten drugi zaczyna kumać, co się do niego mówi i reagować. Hubcio ma już 15 miesięcy i powolutku zaczyna gadać. Mówi już "Bam", "Daj", "Mama" a czasami także "Tata" i "Baba". Bawimy się na różne sposoby, podrzucam go, ciągnę za nogi, pierdzę mu ustami w brzuszek, pozwalam mu wydłubywać sobie jedzenie z ust (czasami też oczy), czytam mu bajki, on czyta mi, oglądamy nałogowo kreskówki na mini mini. Często biorę go na spacery. Uwielbia samoloty, co napawa mnie dumą. Mamy niewątpliwy przywilej mieszkać w mieście, nad którym znajdują się korytarze powietrzne, a dodatkowo w dzielnicy nie oddalonej zanadto od lotniska Ławica, dzięki czemu będąc na spacerze nieopodal Areny możemy przyglądać się podchodzącym do lądowania maszynom.


Namalowałem obraz. Kilka dni temu coś mnie opętało, duch van Gogha, albo Muncha, więc wsiadłem do samochodu, pojechałem do sklepu, kupiłem płótno, farby, pędzle, stelarz, zgrzewkę piwa i... oddałem się sztuce. Śmiać mi się chce, kiedy myślę, jak bardzo byłem zdesperowany, gdy zamiast wspaniałego dzieła, zaczęło powstawać zbiorowsko mazów z wielkim pająkiem pośrodku. Efekt mej pracy poniżej. Nie myślałem jeszcze czy wystawię to dzieło na aukcję za pięcio- czy sześciocyfrową kwotę... Może jakaś podpowiedź?


Do usłyszenia w maju!

1 komentarz:

  1. Toż to na Mastertonie ja się wychował. "Manitou" i "Dżina" przeczytała cała moja klasa, a potem cała moja wioska. I wszystkie koleżanki czytały o zapachu ryb i sromie na rogu wirującej pralki. Zazdraszczam. Pozdrów Grahama od dozgonnego fana. :)

    OdpowiedzUsuń